8 listopada 2010

Wspomnienie z dziecinstwa....

w.... pokoju chłodno, kotek mruczy, a z kubka herbaty unosi się ten fajny dymek....
Taki mam obraz przed oczyma.
Teskno mi za nim .
Ciepło tego wspomnienia przenika mnie .
Czuję się wspaniale.
Rzeczywistość z tym obrazem przegrywa na starcie.

Rozmawiałam dziś z P. Kasią. Takie  wymienienie pogladów odnośnie hodowli kociaków :).Tzn Pani Kasia doradzała, a ja tylko słuchałam i pytałam. No tak właśnie wyglądała nasza wymiana poglądów :)
I wiecie co, nigdy wczesniej nie przypuszczałam że temat  "koci" wciagnie mnie tak dogłębnie.
Lubię zwierzęta, ale po drodze bliżej  było mi  do psiaków. Kot  oczywiście był, ale gdzies tam u babci na wsi.

Jak kiedyś, oczywiście przypadkiem :),podsłyszałam  rozmowę zwolenników kotów( tych pozytywnie wykreconych czyt. hodowców), myślałam wtedy.. o kurcze ale wariaci! Normalnie nie do pomyslenia.Przypomina mi sie taka scenka jak jedna Pani do drugiej Pani szepce w poczekalni u weterynarza:
....a po mojego Gustawa  to Henio pojechał do Gdańska (czyt.500km)......
Pomyślałam wtedy... ło boże!co za świrnieci ludzie! Po kota 500km , i jeszcze zaplacili za niego gruba kasę.Normalnie szok !!!
I tak patrząc na te przesympatyczne Panie z glowy nie mogłam wyrzucić myślenia o tym że czego się nie robi dla żony, albo dla siebie :D w tym przypadku :). Bo zapomniałam wspomnieć ze pupil wyglądał o niebo lepiej od swojej Pani :).

No i to bylo jakieś 15 lat temu.
Natomiast dzis już prawie kompletnie ja ześwirowalam na punkcie kota...
Mąż się smieje że mam kota na punkcie kota.

I zobaczcie jaka ironia losu. Kiedyś pukałam się w głowę, jak usłyszałam 500km.
A dzis co robię... ano tylko tyle, że organizuje dla naszego już Williama, transport z PL do NL (czyt. około 1500km). I oczywiście koszty za kotka też nie są niskie :)..
I teraz po latach rozumiem już te rozmawiające Panie w poczekalni :), i jestem przekonana że Gustaw nie trafił do tych Państwa tylko dlatego że był o niebo ładniejszy od swojej Pani :).. dziś juz wiem że zwyczajnie Państwo Ci musieli się w Gustawie zakochać! Tak jak ja i moja reszta (czyt.mąż,córka i poczciwa labradorka) zakochaliśmy się w Williamie.
William zamieszka z nami juz w niedzielę. Za sześć jakże długich dni- już dziś to wiem, przywitamy go z całą naszą miłością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz